Chorują te osoby, które zapominają o doczesności i dobroci. Jedni tkwią w przeszłości, drudzy w przyszłości. Przypadłość natomiast rzutuje na ich teraźniejszość. Tajemniczy wirus, podobnie jak w filmie „Inwazja”, odbiera ludziom ich człowieczeństwo. Brzmi groźnie i przerysowanie, jednak oznaki epidemii spotykamy każdego dnia, naprawdę.
Każdy, kto cierpi na życiową bezsenność dostrzega również beznadziejność świata lub jest go zanadto zachłanny. Chory jest egoistą skupionym tylko na sobie, swoich potrzebach i swoich kłopotach. Zainfekowany nie potrafi wyciągnąć dłoni ku drugiemu człowiekowi, sądząc, iż ze wszystkim poradzi sobie sam. A często nie poradzi. Pojawia się frustracja, zmęczenie i zgryzota.
Może faktycznie poniosła mnie fantazja, jednak chciałam pokazać Wam coś, czego doświadczam. Braku empatii i życzliwości. Sama zmagam się z tą dolegliwością, jednak stosuję antybiotyk, który pomaga mi przezwyciężyć wirusa – staram się być dobrym człowiekiem. Myślę, że tego nam brakuje, troski o innych. Uśmiechu, ciepłego słowa, dostrzeżenia, że nie jesteśmy na tym świecie sami. Otaczamy się ludźmi, a wcale ich nie widzimy. Rozmawiamy z nimi, a nie słuchamy. Widzimy ich trudności, a nie pomagamy.
Życiowa bezsenność odbiera życie takie, jak ze snu. Zamiast tryskać energią, po ulicach chodzą szarzy i papierowi ludzie z wycieńczenia. Nie ma w nich dobroci ani współczucia.
Może warto chwilę nad tym pomyśleć?