Kiedy dumamy o poczuciu radości, o tym, co ją nam przyniesie, zazwyczaj wybiegamy myślami w dal. Nie skupiamy się na doczesnym życiu, ale wyobrażamy je sobie idealne… kiedyś. Wymarzona przyszłość zawsze ukazuje nam się przez różowe okulary. Perfekcyjna wizja naszej egzystencji napełnia nas już teraz poczuciem szczęścia.
Po co wizualizować to, o czym tak bardzo myślimy? Nie lepiej skupić się na tym, co mamy teraz? Oczywiście, istotne jest, aby realizować potrzeby doczesne, patrząc przez pryzmat przyszłych wydarzeń. Jednak tak łatwo można się w takim rozumowaniu zatracić. Pogoń za tym, czego pragniemy przysłania nam rzeczywistość i w konsekwencji oddala nas od prawdziwego, realnego szczęścia.
Jest to szczęście wyobrażone. Ono nie istnieje naprawdę. Mamy jakąś wizję szczęścia, która niekoniecznie ma swoje prawdziwe odzwierciedlenie. Wystarczy zagłębić się w biografię chociażby Marilyn Monroe czy Michael’a Jackson’a, żeby dostrzec, jak nasze przekonania są błędne. Na pozór mający wszelkie dobra: sławę, pieniądze, uwielbienie, w życiu prywatnym zmagali się z wieloma problemami.
I kończąc, jak wspomniałam, krótki wpis, chciałabym życzyć Wam zdrowego patrzenia na świat i sferę marzeń, wyśnionego szczęścia, do którego dążymy. Rozejrzyj się, Czytelniku, bo być może to, za czym tak bardzo podążasz nie jest tym, co Cię uszczęśliwi.